Latem 2018 uczestniczyłem w publicznych zebraniach na temat zorganizowania w Kazimierzu, przez firmę T-mobile, produktu zwanego „smart city”.
Smart city – z biegiem lat widać to coraz wyraźniej – było zwyczajną podpuchą. W założeniu miało to być cyfrowe powiązanie kilku usług i produktów, między innymi sieci komunikacyjnej 5G, cyfrowo skomunikowanych przystanków autobusowych („inteligentne wiaty”, jak pouczali nas nasłani z Warszawy żołnierze korporacji), zautomatyzowanego systemu inwigilacji kamerami, publicznie dostępnych rowerów i meleksów.
Innymi słowy, Kazimierz Dolny miał się stać zabawką, wielką reklamą T-Mobile, makietą w barwach magenty.
Eksperci fundacji Panoptykon, z którymi kontaktowałem się wówczas w sprawie Smart City, nie zostawili suchej nitki na pomyśle inwigilowania przestrzeni publicznej za pomocą prywatnego systemu wspieranego tak zwaną sztuczną inteligencją. Gdzie mają być przechowywane nagrania, na których widać będzie ludzi, w tym dzieci, w przestrzeni publicznej? Kto i na jakich zasadach ma mieć dostęp do tych danych? Władze Kazimierza nie zawracały sobie głowy takimi szczegółami, „bo trzeba być nowoczesnym”. Burmistrza roznosił entuzjazm.
Tamtą tandetę, wysiłkiem wielu mieszkańców, udało się powstrzymać.
Instynkt „modernizacji” towarzysz jednak władzom Kazimierza do dziś, a pomysły są coraz głupsze.
________________
Aleksander Adamski